środa, 14 sierpnia 2013

two

Po szkole szybko i niezauważenie wróciłam do domu. Na szczęście był pusty. Chociaż właściwie nie wiem, czemu powiedziałam na szczęście. W domu przecież mogłaby być moja mama… Jednak szanse na to, że w tym świecie jeszcze ją zobaczę są zerowe. Ona nie żyje. Często myślałam, by też sobie odebrać życie. Miałam dużo samobójczych myśli. Jednak, żyję. A nawet, gdyby w domu był ojciec, miałabym tylko pięć procent pewności, że nie jest pijany, chodź od dwóch lat to nawet te pięć procent wyrównuje się z zerem. Weszłam do swojego pokoju na górę. Włączyłam komputer. Piszę parę tweetów i słucham „Pray” Justina Biebera. Śpiewałam razem z nim. Jest moim idolem. Tak bardzo chcę go zobaczyć. Ale to są tylko puste marzenia. Westchnęłam. Gdy skończyła się piosenka włączyłam  „Little Bird” Eda Sheerana. Siedziałam i słuchałam muzyki. W końcu zdecydowałam, że pouczę się tematów przerabianych dzisiejszego dnia w szkole, na których nie uważałam. Gdzieś o siedemnastej zjadłam obiad, czyli podgrzewane pierogi. Później zaszyłam się w pokoju, na wypadek gdyby ojciec wrócił. Jednak, jego wciąż nie było. Poszłam się kąpać. Jak na co dzień spojrzałam w swoje wielkie lustro. Jutro miały być klasowe zdjęcia a ja wyglądam okropnie. Wszystkie dziewczyny są takie szczupłe. Jedyna ja taka gruba i brzydka. Moje ciemne włosy nigdy się nie układały i zawsze wyglądały jakbym dopiero co wyszła ze śmietnika, oczy które były niekształtne i wyłupiaste miały dziwny odblask. Nos był krzywy, ogólnie rzecz biorąc byłam brzydka. Znów spojrzałam na swe odbicie. Po chwili mój wzrok powędrował na żyletkę. Inaczej się nie mogę ukarać. Chociaż właściwie moje życie, to największa kara. Popatrzyłam na poranione ręce. Kreski były od dłoni do ponad łokcia. Spojrzałam na nogi, które też miały pojedyncze kreski, potem na brzuch, który również był w krwawych plamkach. Tym razem żyletka miała przyjemność wtopić się w nadgarstki. Poczułam ból przeszywający moją rękę, a potem, (chodź mniejszy) resztę ciała. Uśmiechnęłam się krzywo do siebie i poszłam do swojej sypialni, by zasnąć. Zanosiło się, że człowiek, który zapłodnił moją matkę dzisiaj nie wróci, więc położyłam się bez wielkich obaw. Jednak nie mogłam spać spokojnie. Od jakiś dwóch lat śniły mi się koszmary, przez które budziłam się co najmniej pięć razy w nocy z krzykiem. Oczywiście koszmary, nie śniły mi się ‘nocami’ kiedy ON był w domu, bo wtedy ta noc sama w sobie była jednym wielkim koszmarem.
Kiedy się obudziłam rano, nie było ani jednego śladu po towarzystwie mężczyzny, który powinien był być  moim ojcem. Ubrałam się dość ładnie, na te chujowe zdjęcia i poszłam do szkoły. Wzięłamz szafki potrzebne mi książki i ruszyłam na pierwszą lekcje, którą była biologia. Ten przedmiot sam w sobie nie był zły, jednak nie przepadałam za nauczycielem. Zresztą on za mną też, co się rzadko zdarzało, gdyż z prawie każdego przedmiotu dostawałam piątki, ale on znał mojego ojcai podkochiwał się w mojej mamie, więc mnie znienawidził, że ona wybrała pijaka, a nie jego. Co prawda trochę dziwne rozumowanie, ale tak właśnie jest. Do tego jeszcze można dodać to, że osądza mnie o śmierć mojej matki, gdyż zarzuca mi, że to właśnie przeze mnie, bo jej nie kochałam i nie dawałam radości popełniła samobójstwo. Więc podsumowując nienawidził mnie przez ojca i matkę.
Po biologii na polskim, czyli lekcją z naszą wychowawczynią poszliśmy na zdjęcia. Podczas nich zastanawiałam się, czy później je kupić, czy też nie. Właściwie to ostatni rok w gimnazjum, a ani razu ich nie kupowałam, a nie jestem do tej klasy jakoś przywiązana, przez co nie miałam powodu, by patrzeć na te twarze przez lata życia, kiedy już odejdę z tak okropnego miejsca jak liceum. Mimo wszystko moją ostateczną decyzją było kupno zdjęć. To trochę bez sensu, ale będę miała jeszcze jeden powód do samo okaleczania się. Po paru lekcjach, zdecydowałam, że muszę kupić jakieś nowe ubrania, bo wszystkie jakie mam mają co najmniej dwa lata, więc większość jest za małych. Miałam  jakąś drobną kasę, którą zarobiłam w pracy, by się jako tako utrzymać, chodź w zasadzie była ona na zapas, gdyż dostaliśmy dużo odszkodowania za samobójstwo matki, więc je całe przeznaczam na rachunki. Jednak jeszcze półtora roku temu zatrudniłam się w jakiejś pracy, na wszelki wypadek, gdyby pieniądze były potrzebne. Pracowałam ponad rok, więc zarobiłam jakąś tam sumkę, którą dalej mam. Tak więc zaszłam do galerii handlowej i kupiłam nową bluzkę i jakieś tam spodnie, ze sklepu z odzieżą używaną. Na koniec poszłam do sklepu muzycznego. Nic nowego nie było, więc okrężną drogą poszłam do domu. Dzisiaj w szkole na szczęście nie było ani Billa ani jego dziewczyny, więc byłam spokojna. Kiedy przechodziłam przez jakąś uliczkę zobaczyłam jakąś czarną postać, która szła w moim kierunku. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie myślę, że to Bill, i że się nie boję. Chciałam zawrócić, ale tamta osoba zaczęła biec do mnie. 

~Krótkie, ale pierwsze rozdziały takie właśnie będą. Proszę okomentarze i to bardzo. CZYTASZ=KOMENTUJESZ -A